Wiara, Rodzina, Modlitwa, dzieci
Dziecko mi do duszy puka
dodane 2015-11-05 22:49
Są takie spotkania, w których choć nie pada ani jedno słowo, to i tak człowiek ma pewność, że było w nich dużo treści.
Był poranek. Piękny jesienny poranek. Jadąc do pracy słuchałem, jak Ludovico Einaudi, genialnie na pianinie opowiada historię bohaterów filmu "Nietykalni". Film (i muzyka) rewelacyjne, powodujące, iż człowiek się zastanawia, myśli i rozważa. Muzyka mieszała mi się tego dnia z promieniami słońca, które jadąc obserwowałem i widziałem jak genialnie kolorują brązowe liście, Są takie chwile, gdy jedziesz autobusem, pełno ludzi na lewo i prawo, a ty czujesz, że jesteś sam. I dobrze!
W połowie drogi do pracy wsiadła mała dziewczynka. Natychmiast dostrzegłem, że uczy się w szkole, którą dobrze znam, w specjalnej szkole, dla szczególnych dzieci. Dziewczynka patrzyła na ludzi obok niej stojących i siedzących. Mama się do niej uśmiechała, a ona milczała. Zastanawiałem się czy o czymś myślała. Zawsze, widząc osobę niepełnosprawną intelektualnie, myślę, Czy osoba ta myśli?, Jak myśli?, O czym myśli? Czy w jej głowie jest pustka?, Czy w myślącym monologu pojawiają się słowa?
Wzrok tej dziewczynki sugerował mi, że nie przejmuje się ona myślami, ale patrząc wielkimi oczami obserwuje wszystkich. Wiedziałem, że będziemy wysiadać na tym samym przystanku. Szkoła jest obok szpitala, w którym miałem zajęcia, na których słowo niepełnosprawność kilka razy miało paść. Wstałem, skierowałem się do drzwi i wzrokiem spotkałem się z dziewczynką. Patrzyła nieśmiało, jakby sondując, badając co zrobię. Ja, nie wiem czemu zapukałem do szyby, która nas dzieliła. Ona się uśmiechnęła. Mama, zdziwiona patrzyła co robię, a ja dalej delikatnie pukałem. Dziewczynka z radością przesłała mi pocałunek i znalazła dziurę w szybie, przez którą chwyciła mój palec. Cały czas się uśmiechała, w czym dołączyła do niej mama. I ja się uśmiechnąłem i… wysiadłem.
Nie mam pojęcia jak nazywała się ta dziewczynka. Nie wiem ile miała lat, czy ma siostrę, lub brata. Wiem jednak, że gdy ją spotkałem dostrzegłem w jej wzroku, jakiś niezwykły spokój, który żadne leki wytworzyć nie mogą. Wzrok i oczy, zwierciadło duszy. Czy dusza może być niepełnosprawna?
Cóż, z całą pewnością dusza może być chora. Gdy zapominamy o niej, gdy jej nie pielęgnujemy, wówczas może „podupaść na zdrowiu”. Może nawet pojawić się rak duszy i wówczas depresja przestaje być wyłącznie hasłem encyklopedycznym, a staje się smutkiem, który wręcz fizycznie boli. Po spotkaniu w autobusie mam jednak pewną refleksję. Dzieci niepełnosprawne, dotknięte autyzmem, upośledzeniem itd. mają często uszkodzone ciała, ich rozum nie funkcjonuje prawidłowo. Wiele słów jest dla nich zagadką. Myślę jednak, że w chorych ciałach, ciałach osób, które są "dosłownie zamknięte w sobie", dusza nie jest niepełnosprawna. Nie jest upośledzona. Jak mawiał Mistrz Antoni Kępiński, "oni widzą i czują i słyszą więcej". Jak to dobrze czasem spotkać człowieka z taką duszą.