Znów się upiłem

dodane 15:30

Czy pamiętacie ostatnią godzinę minionego roku? A może macie w pamięci pierwsze 60 minut 2020r.?

Pytania te towarzyszą mi od kilku dni. Kolejny raz bowiem z moją rodziną udałem się na Noworoczną Oazę Modlitwy (NOM).  Był to niezwykły czas, pełen zachwytów i paradoksów, pełen chwil ciszy i szaleńczego śmiechu, pełen konferencji i dialogów między ludźmi.

Moja ostatnia godzina upłynęła na tarzaniu się po podłodze. Namówiono mnie, bym w ramach zabawy przygotowanej dla najmłodszych uczestników NOM, przebrał się za króla, któremu straszny smok Bombeliusz zniszczył zamek. Kolejne grupy dzieci miały mi pomóc w budowie zamku. Ja ich wspierałem, głownie próbą rozśmieszenia oraz coraz dziwniejszymi pozami na podłodze (koordynowałem w ten sposób budowę zamku). Moje córki widząc moją postawę nie mogły uwierzyć własnym oczom. Po północy, po obejrzeniu pięknych fajerwerków z tarasu karmelitańskiego klasztoru w Wadowicach udaliśmy się do kaplicy, by tam powierzyć Bogu kolejny rok. Było uwielbienie, dwie gitary, bęben, podniesione dłonie, łzy radości i kapłańskie błogosławieństwo. Piszę o tym bo ponownie uświadomiłem sobie, że można być upojonym Bogiem, można być pijanym mocą z wysoka, przy jednoczesnym posiadaniu 0 promila alkoholu we krwi.

Gdy zaczynałem z moją żoną przygodę z oazowym Domowym Kościołem łapałem się na dużej niechęci do wszelkich rekolekcji. Ranne wstawanie, konieczność poddania się grafikowi dnia i pewna obawa przed nieznanymi ludźmi. Dzisiaj wspominając to lekko się uśmiecham. NOM w tym kontekście uświadomił mi, jak genialny był pomysł ks. Franciszka Blachnickiego. Pomysł zatrzymania rodzin na czasie rekolekcji. Kto wie, może dzisiaj owoce tego widzimy jeszcze bardziej. Dane jest nam bowiem oglądać stada baranów, czyli ojców noszących swoje dzieci na ramionach. Widzimy to w czasie, gdy kolejni eksperci głoszą istnienie kryzysu ojcostwa. Widzimy zapatrzonych w siebie małżonków, których wspólna droga zna prawa aerodynamiki i wie czym są wzloty i upadki. Widzimy to w czasie, gdy Główny Urząd Statystyczny bez trudu zbiera smutne rozwodowe dane. Dostrzegamy też księży, którzy pochyleni nad Biblią zatopieni są całkowicie w tym tabernakulum Ducha Świętego. Widzimy to i uświadamiamy sobie, że w czasie mniejszej liczny powołań, upadków części duchownych i „walki” Kościoła „otwartego” z tym „zamkniętym”, my możemy powiedzieć: Kocham takich kapłanów, kocham taki Kościół, bez względu na jego publicystyczne definicje.

Wracam pamięcią do mojego sylwestrowego zachowania. Śmieję się na tę myśl, bo zapewne większość moich znajomych widząc liczne zdjęcia z tego czasu mogłaby uznać, że złamałem moje abstynenckie postanowienia, Mogliby dojść do przekonania, że impreza była genialna, ale pewnie jej nie pamiętam. Jest wręcz przeciwnie.

Upojenie się Bogiem powoduje, iż pamiętamy każą sekundę dobra. „Wstawienie” się świadomością miłosierdzia powoduje, że przestajesz ogarniać, jak świetne jest dobro, przestajesz szukać jego granic, nie wyznaczasz mu żadnych ram.

Uwaga, doświadczyć można jednak „kaca” oraz „odruchów odstawiennych”. Po czasie rekolekcji, po czasie prawdziwego spotkania Boga w drugim człowieku dojść możesz do przekonania: Chcę tego więcej, bez tego jest mi źle.

Ale spokojnie. Bóg nie uzależnia. On daje wolność.  

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane