Rodzina, Wiara, śmierć, Cierpienie, dzieci, Aborcja, Prawa człowieka, Wychowanie, Umieranie, Bioetyka
A mogłem się nie urodzić
dodane 2016-03-15 10:53
Patrzę w lustrze o poranku i widzę, że mam oczopląs. Czy to nadaje się na aborcję?
Sytuacja w Szpitala św. Rodziny w Warszawie będzie wyjaśniana przez prokuraturę. Ja jednak staram się sobie samemu wyjaśnić, czy w podobnych okolicznościach nie powinienem mojego życia (przeżycia) uznać za niepojęty cud. Gdy się urodziłem byłem niewidomy. Niby normalne. Podobno noworodki nie widzą wszystkiego natychmiast. Ja niestety nie widziałem przez kolejne cztery lata. Przy urodzeniu stwierdzono, iż doszło do porażenia okołopoporodowego, które sprawi, iż będę głęboko fizycznie i intelektualnie niepełnosprawną osobą. Pewna pani doktor powtórzyła to kiedyś w mojej obecności, gdy już trochę widziałem i trochę zrozumiałem.
Co by było, gdyby wówczas uznano, że nie ma sensu mnie ratować? Co by było, gdyby przed narodzeniem stwierdzono, że bez silnej pracy i rehabilitacji nigdy nie będę widzieć? A zatem: Po co się męczyć?
Nie potrafiłem długo samodzielnie egzystować, ale była Mama, była wszystkim; wzrokiem i dotykiem, wskazywała gdzie postawić stopę.
Myślę o tym dziecku ze szpitala w Warszawie, myślę, jak płakało, jak wyglądało, czy Down faktycznie był wyraźny i "straszny"? Myślę także czy ono w ogóle było, czy istniało? Dochodzę do smutnego wniosku, że w Europie już jakiś czas temu dzieciom w podobnym stanie powiedziano "Żegnamy!!!". Czy działanie w szpitalu św. Rodziny było złe? Tak, ale czym ono różni się od aborcji? Bo nie widać i nie słychać dziecka...i sumienia, które w ciszy wrzeszczy?
Myślę także o sobie. Hm, żyje, a mogłem nie żyć!