Wiara, Rodzina, Modlitwa
Kabareciarze przy chrzcielnicy
dodane 2016-09-11 20:22
Czemu część osób ofiarowujących Bogu swoje dzieci traktuje Go jak "ofiarę losu"?
Siedzę na ławce przy konfesjonale. Nagle siada obok mnie młoda dziewczyna. Widząc ją nieco się przestraszyłem. Obawiałem się, że w kościele może być jej zimno. Jak to mówią, była dość skąpo ubrana. Przypomniała mi się w tym momencie pewna scena, gdy jedna z włoskich aktorek, witając się z papieżem usłyszała od niego następujące zdanie: "Ale czy może się pani ubrać ?!". Moja sąsiadka była nieco zaniepokojona. Nagle nachyliła się do mnie i powiedziała "Przepraszam, czy może mnie Pan przepuścić? Bo widzi Pan ja jestem matką chrzestną". Trochę mnie zastrzeliła tym pytaniem, bo kazanie się już kończyło, a jej na dodatek prawie guma miętowa z buzi wypadła. Oczywiście puściłem ją do spowiedzi przodem.
Podobnych sytuacji miałem kilka. Raz poproszony zostałem nawet o "rozgrzeszenie". Oficjalne, takie na kartce dla kandydatów na chrzestnych. Ja koledze nie podpisałem, ale koleżanka obok tak.
Chrzciny to unikalny czas. Początek drogi do Boga. Sam jednak moment widziany w kościele coraz bardziej przypomina mi niestety teatr. Osoby przychodzą, mają tremę, grają i wychodzą. Tu nie chodzi o osądzenie, ale o wnioski z obserwacji. Zastanawiam się bowiem : Jak wychować w wierzę katolickiej dziecko, jeśli samemu nie wie się kiedy w trakcie mszy świętej wypada uklęknąć? Trudno w podobnych sytuacjach nie mieć wrażenia, że sakrament ten dla wielu to -paradoksalnie- taka "nowa świecka tradycja".
Ostatnio dowiedziałem się, że moi znajomi nie ochrzcili swojego dziecka. Byłem zaskoczony. Dawno nie rozmawialiśmy, ale pamiętam ich kościelny ślub. Do tego jedno z nich pisało piękne wiersze, które były niezwykłą modlitwą, unikalną rozmową z Bogiem. Co się stało? Nie wiem. Podobno chcą, by dziecko samo wybrało. Ale z czego ma wybierać?!
Mój inny znajomy w tej kwestii powiedział mi kiedyś wprost. "Błażej, my tego nie zrobimy tylko dlatego, że babcia mówi, ze tak trzeba. Nie czujemy tego i nie będziemy udawać." Cóż miałem mu powiedzieć? Nic. Myślę, że on postąpił zgodnie z sumieniem. On twierdzi, że Boga nie zna. Może kiedyś to się zmieni.....
Patrząc na niestety coraz częstszy teatr przy chrzcielnicy dochodzę do wniosku, że to jednak raczej kabaret. Co z tym zrobić?
Ostatnio widząc pewną mamę podającą córkę do chrztu dostrzegłem jak Pani ta kica zamiast klęczeć. Natychmiast przypomniał mi się wówczas termin "kicający katolicy". Jego autorem jest tata ks. Jana Kaczkowskiego. Jak wielokrotnie kapłan ten wspominał, jego tata "nie narzucał się Panu Bogu " określając siebie jako osoba niewierząca. Jednocześnie był on dla ks. Jana największym autorytetem, człowiekiem prawdziwym. Tak sobie teraz myślę. Być może mały Jan był ochrzczony ponieważ tak "nakazywała tradycja". Być może ktoś z jego rodziny nie wiedział jak zachować się w kaplicy. I, co? I nic. Panu Bogu to nie przeszkadzało, bo chrzest to COŚ WIĘCEJ niż teatr i kabaret.