„Nie trzeba nawet słuchać zwolenników „Białego piątku”, lub „Czarnego piątku”, ale wystarczy popatrzeć w ich oczy aby przekonać się gdzie jest niebo, a gdzie jest piekło”
Ks. Janusz Chyla – zwany proboszczem Twittera - w ten oto sposób skomentował zdarzenia, jakie miały miejsce w ostatni piątek, w którym mogliśmy obserwować uliczne oblicze sporu o aborcję. Debata z całą pewnością mocno przeniosła się do sieci. Na kolejny portalach społecznościowych przeprowadzić można było ciekawe badanie. Okazało się, że właśnie stosunek do aborcji stał się istotnym elementem, na podstawie którego wiele osób definiowało własne osoby. Czarna, bądź biała nakładka na zdjęciu profilowym ujawniała wszystko o internetowym znajomym.
Od dziesięciu lat biorę udział w dyskusji dotyczącej przerwania ciąży. Argumenty „za” i „przeciw” są mi znane. Po pewnym czasie doszedłem do pewnego wniosku. Parafrazując słowa pewnej znanej piosenki można powiedzieć „Wszyscy NIE zgadzają się ze sobą, a będzie nadal tak, jak jest”. Temat aborcji stał się zagadnieniem politycznym. Niestety zarzut o polityczność jest dzisiaj bardzo wygodnym argumentem w sporach. Gdy ktoś prezentuje uwagi nie pasujące do twierdzeń innych osób, natychmiast włączany jest w obszar politykowania. Sam tego ostatnio doświadczyłem. Białe i czarne protesty zaktywizowały rzesze ludzi. Ja w ostatnich dniach dostrzegłem jednak coś innego.
W sieci widziałem zdjęcie Mai Ostaszewskiej, która ze zdenerwowaną miną unosi pięść, ubrana cała na czarno. Nie było dla mnie tajemnicą, że aktorka ta bardzo mocno popiera działania proaborcyjne. Zdjęcie to wskazywane było przez osoby promujące działania dotyczące ochrony praw człowieka. Podkreślano, że prawa kobiet to prawa człowieka. Jasne to i oczywiste. Ale jaką twarz mają dzisiaj owe prawa? Ktoś powie, że np. mają postać owej aktorki: przecież Pani Ostaszewska to piękna kobieta, więc jest to piękne oblicze upominającej się o swoje uprawniania niewiasty. Popatrzyłem następnie na zdjęcia z czarnego marszu. Kolejny raz zobaczyłem złość i nienawiść w oczach. Ludzie krzyczący, upominający się o własne prawa, jednocześnie nakręcający złość z wulgarnymi transparentami. Gdy studiowałem koncepcje praw człowieka miałem zawsze świadomość, że uczę się o prawach ofiar. Na zdjęciach z czarnych marszy nie widziałem ofiar. Co rusz migały mi natomiast osoby, które stosowały przemoc...,którą przecież tak potępiają.
Tu pojawia mi się drugi element. Pamiętam, gdy kilkanaście miesięcy temu na Placu Zamkowym w Warszawie osoby z czarnego protestu opluwały działaczy Fundacji Pro. Pierwszy raz widziałem coś takiego. Ludzie upominający się o szacunek dla prawa, poniżały innych ludzi. Wyzwiska, wyśmiewanie i środkowy palec, który także wczoraj często pojawiał się u czarno ubranych postaci pozujących do zdjęć.. Czy to są nowe narzędzia organizacji prawno- człowieczych? Czy to nowa forma „Love & Peace”?
Ostatnie dni pokazały nam także coś innego. Myślę nie tylko o wtargnięciu promotorów aborcji na teren poszczególnych kurii. Przerażająca jest radość z tego faktu. Chełpienie się wulgarnymi zwrotami skierowanymi w stronę biskupów.
Przez kilka ostatnich lat powtarzałem, że polskie spory bioetyczne mają jedną wielką wartość. Nie ważne, czy jesteś za aborcją, za wyborem (jak część mówi), czy za życiem, ważne, że o tym rozmawiamy, że debatujemy, że tematy te są dla społeczeństwa nadal istotne. Patrząc na twarze wielu na czarno ubranych osób mam nadal naiwną świadomość, że warto rozmawiać. Obawiam się jednak, że coraz mniej osób chce to robić.