Wychowanie, Rodzina, Prawa człowieka, dzieci
Dziecko uderzone rodzicem
dodane 2018-06-28 09:24
Żyjemy w czasach, w których kwintesencją ochrony praw dziecka, jest umniejszenie roli rodzica.
„Czy dziecko może chodzić samo do lekarza? Czy powinno być ono czasem odebrane rodzicom? Czy w ogóle ma prawo do rodziny, skoro „jest w niej tyle przemocy”? Czy dziecko powinno się urodzić, skoro zagraża swojej mamie?” Nie są to pytania wyłącznie akademickie. Dotyczą one rzeczywistości, jaką w ostatnich latach widać na terenie naszego kraju. Oto kilka przykładów. Okazuje się bowiem, że:
- żyjemy w czasach, w których np. sędziowie skupieni w Stowarzyszeniu Iustitia oburzają się na fakt przedstawienia propozycji, zgodnie z którą podejrzany o stosowanie przemocy rodzic otrzymałby wsparcie ze strony pełnomocnika. Oburzenie przedstawicieli stanu sędziowskiego wprowadzić może…w stan osłupienia. Podważa ono bowiem uznawane przez wielu absolutne prawo do sądu. Także zasada domniemaj niewinności nie została tutaj zachowana. Nikt istnienia przemocy w domu nie podważa. Zdarzają się skandaliczne sytuacje, które wymagają natychmiastowej interwencji. Coraz więcej jest jednak przypadków, gdy rodzina utraciła dziecko tylko z powodu: plotki, podejrzenia, niepotwierdzonych opinii, lub sytuacji, gdy rodzic czegoś zrobić nie potrafił.
- żyjemy w czasach, gdy zwrot „władza rodzicielska” jest całkowicie podważany. Dla wielu jest ono wręcz synonimem przemocy. Jak można mieć nad kimś władze?! Rzecznik Praw Dziecka proponował wprowadzenie takich pojęć, jak „piecza” i „odpowiedzialność rodzicielska”. Problem tylko na tym polega, że w tych zwrotach nie ma pewnego kluczowego elementu: troski. Mogę sprawować pieczę nie znając podopiecznego. Mogę być odpowiedzialny nie z racji bliskiej relacji, ale obawiając się np. sądu. Władza rodzica nie jest absolutna. Opiera się ona jednak na unikalnej relacji, w której właśnie troska jest podstawą posiadania przez rodzica zarówno praw, jak i obowiązków. Relacja ta musi być jednak mocna, musi być silna, bo to rodzic jest pierwszym rzecznikiem praw dziecka. To on je zna najlepiej. Nasz kraj nie składa się z rzeszy matek i ojców chcących dziecku zrobić krzywdę. Budują go osoby, które kochają swoje dzieci, czasem od nich pewnych rzeczy wymagają i także czasem (a nie zawsze) popełniają błąd.
- żyjemy w czasach, w których pojawia się postulat swobodnych wizyt dzieci u lekarza. Innymi słowy, rodzic ma troszczyć się o zdrowie dziecka. Gdy dotyczy to jednak tzw. „zdrowia seksualnego” powinien on powstrzymać się przed zadawaniem intymnych pytań. Dziecko ma pełne prawo być czynnym uczestnikiem procesu leczenia. Ale uwaga…dziecko jest dzieckiem. Współżycie seksualne małoletnich nie jest normą nawet jeśli coraz częściej się pojawia. To rodzić, a nie anonimowy lekarz powinien wpierw wiedzieć o podobnych kwestach. Rodzice nie mogą tutaj dezerterować. Ich aktywne zachowanie nie jest gwałtem na intymności dziecka, ale elementarna troska o swojego podopiecznego, który czasem podejmuje nieodpowiedzialne działania.
- żyjemy w czasach, gdy każde zwrócenie uwagi na szczególną sytuację dziecka przed narodzeniem natychmiast kończy się pokazaniem nam jego matki, której np. „zagraża dalszy rozwój płodu”. Owy płód raz jest wymarzonym skarbem, a innym razem największym z zagrożeń.
Ciekawe to czasy, w których to dzieci postawione są przeciwko rodzicom. W historii mieliśmy już takie sytuacje. W państwach totalitarnych obowiązywała zasada, zgodnie z którą premiowane było donosicielstwo praktykowane także względem rodziców. Dzisiaj rodzic dla wielu głośnych dyskutantów jest tym, który zagraża, tym który zakazuje, a więc narusza coś unikalnego w dzieciństwie. Największy jednak tragizm polega na tym, że podobne propozycje są przykładem anulowania prawa dziecka do rodziny. Raz proponuje się by dziecka nie było. Innym razem wielu chce przyznać dziecku prawa należne dorosłym, co ewidentnie przybiera posmak zabierania dzieciom dzieciństwa.
Blisko miesiąc temu Rzecznik Praw Dziecka przedstawił swoje ostatnie sprawozdanie. Po wakacjach wybrany będzie nowy „dziecięcy ombudsman”. W którą zatem stronę pójdą prawa dziecka?