Prawa człowieka, Cierpienie, śmierć, Bioetyka
Kara na śmierć i życie
dodane 2018-08-18 19:20
Czy kat – katolik wykonujący wyrok na skazańcu powinien się z tego wyspowiadać?
„Dlatego też Kościół w świetle Ewangelii naucza, że kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby, i z determinacją angażuje się na rzecz jej zniesienia na całym świecie”. Zdanie to, zawarte w „znowelizowanym” Katechizmie Kościoła Katolickiego (KKK), wzbudziło wielkie zainteresowanie, zdziwienie i zaskoczenie. Natychmiast pojawiły się głosy „za” i „przeciw”. Co pokaże bowiem przyszłość? – pytało wielu. Mnie formalna zmiana podejścia do najwyższego wymiaru kary zastanowiła w innym nieco kontekście. Dotyczy on przeszłości.
Poważnie bowiem zastanawiam się, czy kat – katolik przed ostatnią zmianą katechizmu musiał spowiadać się ze swojej pracy. To oczywiście dla wielu hipotetyczna refleksja. Mało jest bowiem państw, w których dominuje w społeczeństwie religia katolicka, przy jednoczesnym prawnym akceptowaniu i dopuszczeniu kary śmierci. Zastanawia mnie jednak, czy osoba będąca członkiem właśnie tej wspólnoty winna mieć wyrzuty sumienia w związku z czynem, który dopuszczał przez lata KKK. Z jednej strony pozbawiał życia, z drugiej natomiast chronił swoim działaniem społeczeństwo przed złem. To jednak jego interwencja pozbawiała inną osobę życia. To on zabijał. Czy można było się z tego nie spowiadać?
Tutaj dochodzę do drugiej wątpliwości wprost związanej z sumieniem. Prof. Stanisław Pużyński w książce „Dylematy współczesnej psychiatrii” podawał przykłady lekarzy psychiatrów, którzy w USA powoływali się na klauzulę sumienia w związku z koniecznością badania skazańca. By wykonać wyrok, trzeba być pewnym, że skazany jest świadomy i rozumie sytuację, w jakiej się znajduje. Konieczna była niejednokrotnie konsultacja psychiatryczna. Kara ma być dolegliwa, a dolegliwość może być tylko świadoma. Cześć lekarzy, powołując się na klauzulę sumienia, odmawiało podobnego działania medycznego. Idąc śladami fabuły serialu „Chirurdzy” można pójść dalej. Można dojść do sytuacji, w której to lekarz nie zgodziłby się operować pacjenta skazanego na śmierć. Doprowadzając pacjenta do śmierci (brak działań), paradoksalnie chroniłby jego prawo do życia. Broniłby jego osobę przed karą śmierci.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że zmiana KKK jest całkowicie zgodna z duchem Ewangelii, z duchem miłosierdzia, jakiego uczy nas Chrystus. Całkowicie rozumiem jednak osoby broniące najwyższego wymiaru kary. Przypomina mi się tutaj fabuła zekranizowanej książki Johna Grishama pt „Czas zabijania”. Jak bowiem postąpić z mężczyznami, którzy brutalnie gwałcą małą dziewczynkę, nie mającą jeszcze dziesięciu lat? Co z nimi zrobić wiedząc, że niepojęcie wręcz zbezcześcili jej ciało, traktując je jak rzecz? Ojciec dziewczynki ich zabija. Bierze sprawiedliwość we własne ręce. Chwyta karabin pozbawiając ich życia. To grzech i zło, złamanie prawa Bożego. Jako ojciec nawet nie chcę wyobrażać sobie podobnego zdarzenia. Rozumiem jednak w głębi, że w duszy człowieka pojawia się myśl „nie mają prawa, by żyć”. Działa, nie myśląc o niczym innym.
Kara śmierci jest czymś innym. Jest metodycznym pozbawieniem innej osoby życia. Mamy tutaj inne intencje. Sam jednak czyn, czy tego chcemy, czy nie, jest taki sam. Jest akcja i śmiertelna reakcja. Dyskusja dotycząca humanitarnej kary śmierci nie ma sensu. Celem jest bowiem sama śmierć.
Oczywiście można rzec, że to naiwne, że zło wymaga konkretnej rekcji, Czy jednak jako chrześcijanin mogę popierać karę, która pozbawiła życia mojego zbawiciela?