Bioetyka, Modlitwa, Ojczyzna, Prawa człowieka, Rodzina, Wiara, dzieci
Czy życie jest święte?
dodane 2019-03-25 08:00
„W obozie koncentracyjnym wszystkie dzieci – wbrew przewidywaniom – rodziły się żywe, śliczne i tłuściutkie. Natura przeciwstawiając się nienawiści, walczyła o swoje prawa uparcie.”
Kilka tygodni temu obchodziliśmy kolejną rocznicę śmierci Stanisławy Leszczyńskiej, słynnej położnej z Oświęcimia, która wypowiedziała niegdyś powyższe słowa. Walczyła ona o prawo do narodzin każdego dziecka. Ale po co miały się rodzić, można dzisiaj się spytać? Przecież tam było piekło!
Jakiś czas temu trafiłem na książkę dr Wandy Półtawskiej pt „In vitro: zagrożona godność”. Lekarka ta kończąc swoje rozważania zwróciła uwagę na interesujące zjawisko. Wspomniała bowiem, że w bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego znajdują się dwa ciekawe dokumenty. Pierwszy z nich opisuje zbrodnicze działania nazistowskich lekarzy. Niemieccy medycy bardzo metodycznie podchodzili do swoich eksperymentów, skrupulatnie je opisując. Na najstarszej polskiej uczelni jest jednak również inny dokument, To raport żydowskich lekarzy z getta. Bardzo dokładnie opisali oni stan człowieka, który umiera z głodu. Półtawska podkreśla, że i w pierwszym, i w drugim przypadku mięliśmy do czynienia z lekarzami. Więcej, jak sama dostrzegła, możliwe, iż lekarze ci razem się uczyli, razem zdawali egzaminy, być może mieli wspólnych pacjentów przed wojną. Co poszło nie tak? Jak to się stało, że osoby powołane do ochrony ludzkiego życia, w sposób metodyczny je niszczyli? Czyżby nigdy nie doświadczyli, jak wielkim jest ono cudem?
Dzisiaj trudno odpowiedzieć na to pytanie. Ja jednak oczyma wyobraźni wracam do postaci polskiej położnej. Pisząc pracę doktorską natkałem się na opis jej zachowania. Podobno potrafiła się przeciwstawić samemu aniołowi śmierci, doktorowi Mengele. Twierdzono wręcz, że odczuwał przed nią jakiś respekt. Niepojęte musiało być to spotkane. Ona, zapewne wychudzona, brudna, od tygodni nie doświadczająca kąpieli. On, na pierwszy rzut oka dystyngowany dżentelmen, w doskonale skrojonym, mundurze. Inteligentny i zimny. Mógł jednym ruchem palca zadecydować o jej dalszym życiu. Ona, położna, walcząca o najbardziej kruche istoty. On, świetnie wykształcony lekarz, który osobiście zabijał swoich pacjentów dla celów badawczych. Ich wiek nie miał dla niego najmniejszego znaczenia. Podobne spotkanie, jest jakimś niepojętą dla mnie kontrą dobra i zła. Dla niej życie było czymś świętym. On specjalizował się w jego profanacji.
Działania Leszczyńskiej można by uznać za nieuzasadnione. Dzieci rodziły się przecież do piekła. Część z nich umierała z głodu. Inne z jakiejś chorej zapewne fanaberii SSmana. Dla niej życie było jednak czymś niedefiniowalnie bezcennym. Wyrażała wręcz zdziwienie, że można myśleć inaczej. W jednej z wypowiedzi stwierdza: „Jeżeli w mej Ojczyźnie – mimo smutnego z czasów wojny doświadczenia – miałyby dojrzewać tendencje skierowane przeciw życiu, to wierzę w głos położnych, wszystkich uczciwych matek i ojców, wszystkich uczciwych obywateli, w obronie życia i praw dziecka.” A gdzie głos lekarzy można się spytać? Wspomniana przeze mnie dr Półtawska napisała kiedyś, że „Hipokrates został zdradzony” właśnie przez jej kolegów po fachu. Była to Jej reakcja na wieść o zaakceptowaniu w latach 90 tych liberalnej nowelizacji prawa aborcyjnego, co zdaniem Pani Doktor nie spotkało się z należyta krytyką środowiska lekarskiego. Pytanie o lekarzy wcale nie jest jednak moim oskarżeniem tej szczególnej grupy zawodowej. Wręcz przeciwnie, jest zdziwieniem. To przecież właśnie lekarze podglądają cuda. Nie trzeba być wyznawcą danej wiary, by doświadczyć mistyki, jaka pojawia się przy narodzeniu dziecka. Nie trzeba znać zapisów takiej czy innej świętej księgi, by zastanawiać się: „Jakim CUDEM pacjent przeżył?!” Innowacyjna medycyna jest w stanie dla tego cudu wiele zrobić. W Łodzi ratowano przez wiele tygodni dziecka, które rozwijało się w macicy nieprzytomnej kobiety: kobieta do kliniki trafiła w ciężkim stanie po wypadku samochodowy. Medycy wykorzystując najnowsze możliwości techniczne walczyli o każdy tydzień życia tego dziecka w organizmie matki, z którą nie było żadnego kontaktu. Można spytać: Po co? To samo pytanie można zadać jednemu z najsłynniejszych amerykańskich neurochirurgów dziecięcych, doktorowi Benowi Carsonowi. Po co przez wiele miesięcy przygotowywał się do kosztownej operacji oddzielenia złączonych głowami bliźniąt syjamskich? Po co poświęcił na to godziny studiowania i trenowania? Po co kilkudziesięciu świetnych specjalistów, przez kilkadziesiąt godzin walczyło o życie dwójki dzieci?
Innowacyjna medycyna może rozwijać się tylko i wyłącznie w chwili, w której pod rękę weźmie swoją koleżankę etykę. W drodze uświadomić sobie muszą jednak obie panie, że życie człowieka jest wartością niedefiniowalną, jest wartością, której świętość nie wymaga uzasadnienia, tylko osobistego doświadczenia, które dla każdego medyka jest na wyciągniecie ręki.
Myślę o działaniach Stanisławy Leszczyńskiej. O jej walce o każde życie, które przychodziło na świat dużo gorszy niż ten, który rozciągał się pod sercem mamy. Czemu to zrobiła? Mnie odpowiedział Syrach ze swoją Mądrością:
„14 On na początku stworzył człowieka
i zostawił go własnej mocy rozstrzygania.
15 Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania:
a dochować wierności jest <Jego> upodobaniem.
16 Położył przed tobą ogień i wodę,
co zechcesz, po to wyciągniesz rękę.
17 Przed ludźmi życie i śmierć,
co ci się podoba, to będzie ci dane.”
(zdjęcie: archiwum autora, źródło: sxc.hu)