Bioetyka, Cierpienie, Umieranie
Śmiercionośni
dodane 2019-05-20 22:00
Co może dać światu człowiek tak ciężko chory, jak Vincent Lambert? Może on ofiarować swoją bezcenną bezradność.
W poniedziałek rano opinia publiczna dowiedziała się o decyzji związanej z odłączeniem Vincenta Lamberta od sondy, za pomocą której od ponad dziesięciu lat podawany jest mu pokarm. Mowa tutaj o obywatelu Francji, który od dłuższego czasu przebywa w szpitalu w stanie minimalnej świadomości. Jest to efektem ciężkiego wypadku, jakiemu uległ przed laty. Już jakiś czas temu toczył się spór pomiędzy rodzicami Vincenta, a jego żoną oraz lekarzami, którzy chcieli odłączyć pacjenta od aparatury, za pomocą której otrzymywał pożywienie. Jak podają medialne źródła Lambert nie był podłączony do respiratora. Reagował ponadto na określone sytuacje np. płaczem. Twierdzenie zatem, iż znajdował się w stanie wegetatywnym, jest nie tylko terminologicznie nieuzasadnione, ale również faktycznie nietrafne. W ostatnim czasie media przekazały, iż lekarze zdecydowali się na zaprzestanie karmienia tego najsłynniejszego obecnie francuskiego pacjenta.
W sprawie tej w zasadzie mamy tylko do dyspozycji doniesienia medialne. Jak zatem wyrobić sobie obiektywną opinię na tak ważny temat? Jak uznać, kto w sporze ma rację? W zasadzie może to być niemożliwe. Mamy jednak kilka elementów, które uświadamiają ponownie, że w sprawie nie podjęto najbardziej elementarnej „procedury”. Nie było w szpitalu dialogu.
W podobnych, brytyjskich sprawach dotyczących Charliego Garda oraz Alfiego Evansa również dostrzec można było wyraźny brak informacji wskazujących na podjęcie próby wypracowania przez lekarzy i rodzinę wspólnego stanowiska. Oczywiście z perspektywy Polski trudno ocenić, czy takich działań nie było, czy też żadna ze stron o niej nie wspomina. Trudno jednak także uznać, by był jakikolwiek obiektywny powód aby ukrywać podobne informacje. Jaki byłby tego cel?
Sprawa Lamberta ma kilka szczególnych perspektyw. Po pierwsze pisząc na jej temat w obecnym czasie musimy uświadomić sobie pewną istotną kwestę. Uderzamy w klawiaturę komputera w skupieniu, oddychając zapewne całkowicie nieświadomie. Wcześniej być może coś zjedliśmy, czegoś się napiliśmy. Vincent nie ma dostępu do pokarmu i płynu. Był pod stałą opieką bliskich, którzy, jak zaznacza pełnomocnik rodziny, nie zostali wpuszczeni na salę, by się z nim pożegnać. Jest także druga kwestia, która każe zadąć pytanie: Czy pacjent ten doświadczał uporczywej terapii? Jego żona twierdzi, że tak. Rodzice mają całkowicie odmienne zdanie. Kto zatem ma rację? Aby terapia miała charakter daremny musi – pisząc kolokwialnie – nie posiadać żadnego medycznego sensu. Więcej, winna ona wprost wiązać się z pojawieniem się u pacjenta bólowego dyskomfortu oraz cierpienia związanego z wydłużaniem procesu diagnozy, lub terapii. Wyzdrowienie Vincenta jest prawdopodobnie niemożliwe. Jego rodzice zaznaczają jednak, że ich syn nie przejawiał zachowań wskazujących, iż np. doświadcza bólu. Bardzo ważnym również jest, że Vincent oddychał sam, wykazywał reakcje na obecność i zachowania bliskich.
Nie mam pojęcia w jakim stanie był i jest Vincent Lambert. Nie wiem także, jak w praktyce funkcjonuje organizm, który powoli się wyłącza, w którym pokarm zastępuje środek znieczulający. Nie mam jednak także pojęcia, jaka jest motywacja lekarzy chcących zakończyć żywot samodzielnie oddychającego pacjenta. Wspomniana przeze mnie we wstępie „bezradność” to cecha, która zdaniem ks. Jana Kaczkowskiego jest dla świata bezcennym darem ludzi umierających. To cecha, którą tak rzadko dzisiaj widzimy. Noworodki oraz osoby, którym bliska jest już śmierć mają ją aż w nadmiarze. Mogą się z nami nią dzielić, zmieniając nas bezpowrotnie.
Ja teraz zastanawiam się, jak zmieni się Francja po śmierci Vincenta. Wielu prorokuje, że będzie to eutanazyjna zmiana. Kto wie? Jak jednak zmieni się lekarz, który odłączył go od aparatur? Co zmieni się w życiorysie pielęgniarki, która będzie go uporczywie „znieczulać” na daremną śmierć? Co pomyśli i poczuje lekarz stwierdzający być może niebawem jego zgon? Czy żona poczuje, że wygrała…wygrała śmierć męża?
Patrzę być może na ostatnie już zdjęcia tego francuskiego bohatera. Śmiercionośni decydenci i tak przegrali. On jednym bezbronnym spojrzeniem pokazał, że wygrał.
Zdjęcie sxc. hu/ Archiwum autora