Czyli bierze odpowiedzialność za wszystko, co postanowię lub zdziałam przemyślanie lub impulsywnie. Jest jednomyślny. Nawet jak sam by czegoś nie zrobił, widzi sens moich intuicji.
Kiedy jako dziecko zagadywałam rodziców jak mnie kochają, pokazywałam małymi ramionkami rozpiętość 70 cm i pytałam: tak?
Dwa z nich, odgrzebywane, ukazały mi, jak wyglądała brama, przy której siedział powołany Lewi, jak wielka była izdebka, w której mieszkał w domu Piotra Jezus.
Czasem jednak zdarza mi się je wypowiadać w chwili najwyższego stresu. Jest synonimem słowa „ratunku”, wezwaniem najwyższej instancji do pomocy. Nie zawsze tak było.
Paralitycy mają być zdrowi, bliscy wyrozumiali a prorocy mają mówić wyłącznie słodkim głosem o raju na ziemi. Jezus na widok sparaliżowanego nie mówi "uzdrawiam cię i idź stąd, bo przeszkadzasz". Ale...
No takich cudów mamy pełno. Bo głusi na ogół widzą.
A może im mniej się spowiadam, tym bardziej staję się specjalistą od belek w cudzych oczach.
Ale kimś, kto Boga i jego styl miłowania ceni bardziej niż cokolwiek.
Od kilku dni naszemu życiu towarzyszy głos nieznajomej kobiety, która jęczy do słuchawki: „Już za późno, już za późno”. Nic więcej. Nie wiemy skąd jest i co przeszła.